Żeby nie rozczarować moich modeli zawsze przygotuję też ujęcia tradycyjne, każdy ma przecież inne priorytety estetyczne.
Adaś był dla mnie zaskoczeniem, bardzo miłym zaskoczeniem :)) Gdy przyszłam fotografować maleńką Marysię, nie wiedziałam, że ona ma starszego braciszka. I to tak czarującego braciszka :) Niespodziankom nie było końca, bo okazało się, że Adaś nie miałby nic przeciwko, żebym i jemu zrobiła kilka zdjęć. Jak mogłam nie skorzystać? Jak już nie raz wspominałam, dla mnie fotografowanie jest aktem twórczym. Może właśnie dlatego fotografia portretowa tak bardzo mnie wciągnęła, bo daje nieskończoną ilość możliwości efektu końcowego. Ta zabawa nigdy się nie nudzi, bo tu ciągle jest coś do odkrycia, stale można poszukiwać nowych możliwości edycji. Nie o to mi chodzi, żeby pstrykać zdjęcia. Liczy się każdy etap twórczy, począwszy od planowania scenografii, aż do postprodukcji. A ponieważ do zdjęć z Adasiem nie miałam okazji się przygotować, odbyły się ad hoc, zaszalałam i wynagrodziłam to sobie przy "obróbce" :) Osobiście szalenie lubię zdjęcia niewyraźne, przybrudzone, o niecyfrowej jakości, mam słabość do starych manualnych obiektywów. Dopiero jestem na początku tej drogi, być może nieraz zbłądzę, zanim wyrobię sobie styl, ale daje mi to mnóstwo radości, a przecież o to chodzi :)
Żeby nie rozczarować moich modeli zawsze przygotuję też ujęcia tradycyjne, każdy ma przecież inne priorytety estetyczne.
2 Commentaires
I kto by pomyślał, że sześciotygodniowy człowiek może mieć tak rozumne spojrzenie? ;) Słodka Maria Teresa jest, jak dotąd, najmłodszym fotografowanym przeze mnie dzidziulkiem. Przeżycie niezapomniane, i dla mnie, i dla mamy, która z cierpliwością i zaangażowaniem ustawiała modelkę według moich zachcianek ;) Na szczęście, maleńkiej Marysi najwyraźniej także zależało na udanych zdjęciach, pozowała z anielskim spokojem i z ciekawością spoglądała w obiektyw.
Jako że portretowaniem tak naprawdę zajęłam się raptem kilka miesięcy temu, ciągle mam jakieś debiuty. Po raz pierwszy miałam okazję fotografować przyszłą mamę. Z jednej strony nie mogłam się doczekać, bo wiem, jak promiennie kobiety w ciąży wyglądają. Z drugiej zaś niepokoiłam się, czy podołam temu zadaniu. Pamiętam jak bardzo podobało mi się zdjęcie Demi Moore na okładce Vanity Fair. Wtedy szok, teraz klasyka. Od tego czasu brzuszki zostały obfotografowane na wszelkie możliwe sposoby, więc jak tu być oryginalnym :))) Ostatecznie jednak dotarło do mnie, że nie o oryginalność tu chodzi, tylko o zadowolenie fotografowanej, bo to przecież dla niej ta pamiątka.
Pokazuję tylko mały ułamek tego, co powstało na sesji, reszta do prywatnego wglądu :) Gorąco zachęcam przyszłe mamy do "zapamiętania" odmiennego stanu, to naprawdę piękny czas dla kobiety. Fotografowanie Zosi to ogrooomna radość. Dziewczynka z niewymuszoną swobodą odnajduje się przed obiektywem, a to sprawia, że atmosfera sprzyja koncentracji i wzajemnemu zrozumieniu. Zawsze już, patrząc na te zdjęcia, szczególnie miło wspominać będę czas spędzony z Zosią. Zresztą, przesympatyczne komentarze dziewczynki, wygłoszone tuż po sesji, zapadły mi głęboko w pamięć :) to była dla mnie największa nagroda! I jak tu nie ulec magii portretowania dzieci? Ich szczerość i spontaniczność jest bezcenna. Zapraszam do obejrzenia zdjęć. Zosiu, jestem przekonana, że także końcowy efekt naszej wspólnej zabawy doczekał się oryginalnego komentarza - bardzo jestem go ciekawa. Jeśli ktokolwiek odniósł wrażenie, że Zosia jest smutnym dzieckiem, to tylko świadczy o talencie modelki, która wspaniale potrafi wczuć się w rolę.
Postanowiłam zrobić jeszcze jeden wpis z Julią. Jej uroda doskonale prezentuje się w monochromie. Zresztą, któż z nas nie darzy sentymentem zdjęć czarno-białych?
|
AuthorAleksandra Piekarska Categories |